1/18/2008

Nasze Mzimu.

Potwór przegnany, z głośnika wali zapętlona Malaguena Salerosa Chingonów, z jednej łapy wali upolowana okazyjnie i dziś doniesiona bulgotowa biała herbata, z drugiej bulgotowa czarna herbata (znaczy niby lapsang souchong, ale na mojej skórze niestety dominuje wanilia). Z kubka paruje assam, z pudełka znikają rafaelki. PaniKota jest pozytywnie nastawiona do życia, bo nawet jeśli zima jeszcze potrzyma, to dni są coraz dłuższe, a światła więcej. Perspektywa wiosny i kot w domu skutecznie niwelują malkontenctwo i spleena. A raczej jej oswajają, bo przecież z natury jestem blue, da ba dee, da ba di, i krzywo na rzeczywistość patrzę, o depresji jesiennej nie wspominając.

Tak czy inaczej, nadrabiam zaległości spowodowane nie znudzeniem blogiem (nie ma obaw hłe hłe), jeno niemocą ogólną i partykularną z ostatnich dni.
Mimbla (aka Mzimu) jest taka jak na poniższym obrazku: wracam ci ja do domu, zwierz mnie dopada i wspina się do twarzy (ciekawe, co odpadnie pierwsze, jak jeszcze smarkula podrośnie - ona czy kawałki tkaniny), mruczy i strzela baranka, za minutę już demonstracyjnie spaceruje po kuchennych szafkach (co za radocha łazić tam, gdzie nie wolno, jak nikt nie patrzy). Herbata gotowa, idę do kompa, Mim wskakuje na biurko i gryzie mi ręce (no co ja znowu zrobiłam? śmiałam wyjść z domu?), po to tylko żeby za chwilę wpakować się za bluzę i zasnąć. Weź tu taką zrozum.

A teraz miliard zaległych zdjęć (i tak po selekcji):

Nakolannica (ładowanie sponsoruje Loituma):

Fotka ostatnia - całe trio było w siódmym niebie, oglądaliśmy Super Mario Bros (PaniKota ma wstydliwe zaległości). A potem niestety Alexandra (to PanKota wybrał!) i Mim odpadła (ja zresztą też) przy chomiku wyglądającym jakby warczał w porcelankę (kto zgadnie kto i co, to dostanie nagrodę) oraz Vangelisie zrzynającym z samego siebie ("ależ ten kompozytor bezczelnie zrzyna z Vangelisa, sprawdźmy kto napisał muzykę, ops") - 20 minut tej koturnowej kupy, alarm: ściąganie Mimblozy z drzewkobadyla, piwo w kuchni, powrót do dramatu Stone'a, Kluska in da dżangle, piwo się skończyło..

Milion zdjęć w hamaku:


Dalsze ładowanie sponsoruje darknessowe Get your hands off my woman (nie ma to jak porządny metalowy falset).

PaństwaKota rozrywki wieczorne, czyli PanKota jest de Łiczer (a monitor grzeje), PaniKota połyka Pratchettowe zaległości (kolana wolne i jeszcze koc jest):


I jeszcze kilka punktów obserwacyjnych:

Brak komentarzy: