12/04/2008

Światło grudniowego poranka

Zamieszczam sporo zdjęć, bo tym razem za aparat chwycił PanKota, który posługuje się nim znacznie lepiej ode mnie (pomijam fakt, że rankiem nie zauważyłabym pięknego światła, nawet gdyby nazywało się Daniel Craig ;))





11/13/2008

Sfinks - trzecia rolka.

Jeżeli Twój kot ma na drugie Gryzelda

Jeśli kot zdjęty z niebezpiecznie bujającej się lampy gryzie, jeśli podczas obcinania pazurków wściekle drapie, to dłonie przestaną przypominać befsztyk dzięki poniższej recepturze:
  • niacynamid czyli witamina B3 - 5%
  • kwas mlekowy [w celu wyrównania pH] - 0,5
opcjonalnie:
  • gliceryna - 5%
  • pantenol, czyli witamina B5 - 5%
  • mocznik - 5% [wówczas 1% kwasu mlekowego]
  • keratyna lub inna proteina na paznokcie - 3%
  • alantoina - 0,5%
  • optiphen lub inny konserwant rozpuszczalny w wodzie - 0,5% [konieczny przy użyciu protein i/lub jeśli serum nie zostanie zużyte w ciągu tygodnia]
  • alginat - 0,5-2% [do zżelowania]
serum należy trzymać w butelce z kroplomierzem, żel w butelce z pompką
  • hydrolat różany lub inny - do 100%
___________________________________
Pomysł na serum niacynamidowe pochodzi z Laboratorium Urody - specyfik likwiduje nie tylko ślady kociego gniewu, ale także niskiej temperatury (spierzchnięte czerwone plamy i pękająca skóra). Wszystkie składniki dostępne np. w Mazidłach.
Jeśli samo serum nie nawilża dostatecznie, można w dłonie wmasować dodatkowo olej (np. jojoba) z dodatkiem witaminy E oraz olejków eterycznych - rozjaśniającej cytryny oraz łagodzącego rumianku.
Nie będę zamieszczać zdjęć dłoni narażonej na ostre ząbki Mimskiej, bo widok przed jest mało apetyczny - zapewniam, że po trzech dniach stosowania serum raz dziennie na noc, poprzegryzana do krwi skóra rąk jest jasna i gładka. Dopóki Czarna znowu nie wkurzy się zakazem wdrapywania się na stojącą lampę z wielkim szklanym kloszem.
___________________________________
praca nad reklamą dostarczyła nam wiele zabawy:
Drobnym drukiem:
Niacynamid jest silnym środkiem i może wywoływać podrażnienia - należy najpierw przetestować 2% roztwór. W przypadku alergii na witaminę B3 można ją zastąpić witaminą C (ale to już zupełnie inna receptura).

11/05/2008

Podobno koty chodzą własnymi drogami.

Kiedyś Sfinks a teraz Mimbla chodzą naszymi, a wręcz, z racji trybu pracy, moimi. Śmigot od czasu do czasu, szczególnie przy wyjątkowo paskudnej pogodzie, zostawał w sypialni, gdzie wpełzał pomiędzy pościel albo wkradał się do szafy i tam ucinał sobie drzemkę. Oba futra czasem popadają w zadumę nad światem widzianym z parapetu i nie zwracają uwagi na świat domowy. Jednak generalnie przebywają w tym samym pomieszczeniu co domownicy (a także goście, o ile nie jest ich zbyt wielu).
Mimi tak bardzo trzyma się naszych ścieżek, że przypomina mi czasem pieska. Natychmiast się budzi, kiedy wstaję i pędzi za mną do łazienki, a potem w zasadzie cały dzień chodzi za mną jak cień. Śpi zwykle na biurku przy monitorze i uprzejmie pozwala mi czasem wyjść do kuchni lub toalety. zerkając spod przymrużonych powiek. Kiedy jednak zbyt długo rozwieszam pranie, wchodzi na łazienki, domaga się wzięcia na ręce i mruczy układając się do snu. No, czasem wystarcza jej miska... Największą karą jest zamknięcie się przed nią w pokoju, gdy domaga się uwagi szantażując mnie zniszczeniem lampy - wskakuje na drzwi i miauka.
Niedawno PanKota i Ten, Co Nienawidzi Kotów, ale Mimbli Tylko Nie Lubi popijali w kuchni bimber porzeczkowy (wiwat młoda para), a ja wymknęłam się do komputera. Poczwarka rozpętała straszną awanturę i rzucała się na mnie lub na lampę - stado się rozlazło i kot pasterski musiał zgarnąć zbłąkaną owieczkę...

trudno przyłapać kota na ziewaniu

Kwadratowa Kota




10/07/2008

Filcaki, czyli pluszaki z horroru

Rzadko mi się zdarza trafić na blog (może dlatego, że na ogół je omijam), który nie tylko wrzucam do czytnika rss, ale i czytam od pierwszego postu, nawet jeśli jest ich sporo. W zasadzie od strony do strony przestudiowałam tylko chistorie Chakiera. Dziś natknęłam się na bloga, z którego nerwowo zapisuję zdjęcia, na wypadek gdyby zniknęły. Jeśli ktoś chce śnić filcowe koszmary, link do bloga znajdzie w linkach do bloga. (Uwaga, uwaga, w zakładce "galeria" są zdjęcia niepojawiające się w postach, warto pobuszować.)

projekt, wykonanie i zdjęcia: Tobiah P. Mundt
dopisek: znacznie więcej zdjęć jest na flickr, gdzie sfotografowane w rozmaitych pozach filcaki robią miny, dzięki czemu dobrze widać, dlaczego mogą intrygować - one mają osobowość.

9/15/2008

(barytonem z pełną powagą) Jesień. Jesień. Jesień.

  • zapomniałam, jaki kolor ma słoneczne niebo
  • kota znika w najgłębszym kącie szafy, gdzie śpi na zimowych szalach, a nad nią wiszą letnie kiecki
  • prysznic biorę pół godziny, stojąc pod niemal wrzącą wodą i potem muszę smarować się balsamem
  • kota mimo prawie 4 kilo oraz długich łap wpełza mi pod sweter, a jako że grzeje splot słoneczny, to wybaczam jej, że bezpowrotnie rozciąga ulubiony wyrób dziewiarski, a wysik jest czynnością wręcz akrobatyczną, kiedy jedną ręką podtrzymuje się chrapiącego zwierza
  • koło monitora stoi podgrzewacz na USBa, ale i tak herbata w połowie kubka jest letnia
  • po zmroku kota mości się pod lampą i bardzo jej zazdrościmy, że się cała mieści
  • PanKota wywleka z czeluści szaf piecyk olejowy, ale sam nie daje się wywlec do ciepłych krajów, na zawsze, pod złote słońce i nawet nie będę narzekać na pająki i inne robactwo
  • kota nocą wpełza pod kołdrę, układa się na w okolicach ogólnie pojętego podołka, po czym przepełza do stóp, których lodowatość szczęśliwie jej nie przeszkadza

8/29/2008

Kocia muzyka

Koty nasze zaliczają się do małomiaukliwych.

Śmigol miał w zasadzie dwa tryby: oskarżycielskie i pełne pretensji miauk, tłumaczące się na coś w stylu: "jak śmieliście zostawić mnie samego, śmierć głodowa zagląda mi w oczy, natychmiast napełnijcie mi miski, wy dwunogie durnie". Nie budziło to w nas szczególnych wyrzutów sumienia, ponieważ ten sam miauk słyszeliśmy i po nieobecności trwającej dobę (a w miseczkach były jeszcze chrupki) jak i trwającej kwadrans (a kot godzinę wcześniej się napchał). Nie, nie był to wyraz tęsknoty za nami - Sfinks prowadził prosto do miski. Po prostu kelner powinien się meldować raz na 10 minut przy stoliku.

Drugi dźwięk to terkoczące ek eek ek ek. Adresatem były ptaki za oknem, w które Sfinks surowo się wpatrywał (bez prób wydostania się na drugą stronę szyby). Zapewne miotał jakieś obelgi.

Mimi miauczeć się nie nauczyła. Robi mi (lub pi) i jest to ekwiwalent Krtekowego ah-joj. Zależnie od intonacji wyraża radość, zdziwienie, prośbę i generalnie przekłada się na czasownik "bawić". Gdy jesteśmy długo nieobecni, pi jest dość smutne i oznacza "nikt się ze mną nie bawił". Kiedy nie ma nas krótko, pi! jest dość radosne i kryje się pod nim "super, bawimy się". Kiedy siedzimy przy koputerach, przez pi? należy rozumieć "bawimy się?"
Drugi dźwięk jest nieco dłuższy i częściej używany - mm, yyy, miiyyyy, mmmiyyy etc, czyli nuuuuuuudzę się, nikt mnie nie przytula, zero rozrywek, nikt na mnie nie zwraca uwagi.

O tym, jak koty skupiają na sobie uwagę, w następnym odcinku.

Koniec lata

Kota chowa się w różne dziwne miejsca, często przyprawiając mnie o początki zawału, że właśnie uruchomiłam pralkę i koszulki będą pokryte sierścią.

Dobrym schowkiem i jednocześnie miejscem zabaw jest pudło po odkurzaczu, którego z tego powodu nie mam serca się pozbyć:

Kryjówką numero uno jest oczywiście szafa, ale przecież nie po to ma się szafę, żeby teraz prezentować schowanego w niej trupa, więc zdjęcia brak.

paranormalnie

Dziwna rzecz mi się dziś przytrafiła. A właściwie to nawet dwie, bo śnił mi się pan od historii z podstawówki, który był w sklepie obuwniczym - dość nietypowym, bowiem dwa hoże lachony zakładały mu nie tylko buty, ale i skarpetki, po uprzednim masażu stóp. Tak radośnie chichotali, że się obudziłam.
Kota nie rezydowała na łóżku, tylko w kuchni - rzadko, ale się zdarza. Dalej było typowo: układanie się do snu podczas krótkich odwiedzin toalety (kiedy siedzę na kanapie, nigdy nie przychodzi na kolana), foch po opuszczeniu porcelanowego fotela, łaskawe przebaczenie w zamian za chrupki i brykanie po mieszkaniu podczas moich ablucji.
Wycierałam właśnie umytą paszczę, kiedy kota wybiegła z kuchni i z przedpokoju obserwowała coś, co musiało przemieścić się z kuchni do sypialni.
- Oho, polowanie na owada, trzeba wsadzić na nos okulary i sprawdzić, czy to nie osa. - Gdy jednak poprawiłam stan dioptrii, okazało się, że kota nie poluje, a wręcz zachowuje się, jakby na nią polowano. Wpatrywała się w sypialnię z nieco podkulonym ogonem i... cofała. Dotarła aż na spłuczkę.
- Ki diabeł? Wielki szerszeń? Nic nie słyszę.
Weszłam do pokoju, ale nic w nim nie było. Mimi ostrożnie przyszła do mnie, nie spuszczając z oka łóżka. Stanęła w bezpiecznej odległości, za mną i wpatrywała się w mebel, od czasu do czasu stając słupka (wersja "surykatka").
Poprawiłam pościel i koc, wzięłam kotę na ręce. Żadnego drżenia, najeżonego futra - tylko skupienie i ogon lekko pod siebie. Postawiłam na łóżku. Nie zwiała, ale ostrożnie zeszła na przystawiony do łożka drapak z półką. Tyłem.
Może właśnie rozdzielały się nogawki Spodni Czasu, co jak czytelnikom Pratchetta wiadomo, tworzy światy równoległe. Może w tym świecie planuję kanapkę z pasztetem i ogórkiem, a w tamtym zawalił się sufit i Mimi widzi mojego ducha wygrzebującego się spod gruzu?
Zrobiłam kanapki z pasztetem, co oderwało Mimi od obserwowania łóżka. Szybko jednak wróciła, stając na tylnych łapkach i wystawiając łepek z nad krawędzi łożka, co mimo pewnego niepokoju uwieczniłam. Łóżko jest puste, ale może aparat cyfrowy nie jest tak czuły jak klisza i ducha nie zarejestrował
W końcu Mimi przyszła za mną do drugiego pokoju, domagając się w swój standardowy sposób rozrywki, ale nie była w stanie skupić się na zabawie - ciągle zerkała przez drzwi łączące pokoje na łóżko.
Deszczowa pogoda ją w końcu zmęczyła. Zadekowała się w szafie. A ja sobie myślę, że nie mogła to być wielka tarantula, bo Mimi przecież by się jej nie bała.
To na pewno chichoczący historyk ze snu.

7/29/2008

Sesja na oparciu kanapy
































































Hi, I'm high

Kot w tunelu

Nie, nie zabraliśmy Czarnej do wesołego miasteczka. Ani nie czekaliśmy na światełko ekspresu do Koluszek. Rzucaliśmy myszę z jednej strony, a kota rzucała się z drugiej.

PanKota napracował się przyszywając obręcze wycięte z baniaka na wodę do nogawki starych spodni. Ortalionowy rękaw z drucianymi obręczami kosztuje dużo za dużo, stąd Adam Słodowy.

Koszt: dwie godziny i pokłute palce. Zadowolenie kota: bezcenne.

Kuchcik naramienny

Kawy nie lubię, ale może znajdzie się jakaś kiełbasa...

Poranne ćwiczenia

są trudne, kiedy ktoś uważa, że mata służy jako kryjówka.

7/22/2008

kambek

Pracowało się, potem wakacjowało, a jak się wróciło (to cóż, że ze Szwecji) to wyrabiało się jeszcze więcej klawiaturogodzin. W tym tygodniu usiłuję sobie przypomnieć, co można robić, jak się nie siedzi przy komputerze, co czynię oczywiście głównie przy tymże. Mimbla mi przed chwilą za chałat swetrowy wlazła, czego nie robiła od czasu, kiedy upodobała sobie hamak kaloryferowy, a potem deskę do prasowania. Trudno o wyraźniejszy sygnał, aktualizuję bloga.
Mzimu zostało same na całe 10 dni. Tuczyła ją sz.pani teściowa, a zabawiał Ten, co nienawidzi kotów, ale Mimi tylko nie lubi, bowiem jest chyba jedyną osobą, której Mim pakuje się na ręce.
Wtargałam toboły na górę - PanKota oczywiście musiał zajrzeć na chwilkę do pracy (w niedzielę, prosto z długiej podróży!). Rzuciłam graty i wołam szukam kota. W kuchni z wiszącej szafki zlazło coś wielkiego. Krajst, gdzie moja dzidzia?
Długie łapy, pyzaty brzuch, dorosły pysk. Hm...
?!
Mimbli ustalenie mojej tożsamości zajęło nieco więcej czasu. Kiedy ją porwałam na ręce i gadałam obcałowując, patrzyła zdziwiona i zaspana. Postawiona po kilku minutach na podłogę, obeszła mnie kilka razy, popatrzyła, po czym pisnęła, skoczyła na mnie i zaczęła mruczeć.
I jest jak było.

6/07/2008

Pierwsze truskawki

Z truskawek najlepsze są bita śmietana i koszyk: