2/22/2008

Wszyscy mamy splina, a niektórzy nawet przeziębienie.

Jest mokro, szaro, zimno i jeszcze nikt nie był uprzejmy mnie poinformować przed drugim zleceniem, że za pierwsze to nie bardzo wiadomo kiedy zapłacą. Na Mimblota pogoda też ma wpływ, zdarzają się więc dni, które caluteńkie spędza tak:

W reszcie swetrowego chałata jestem ja (jak zakładam coś innego to Mimbu robi Stitchowego "źgubiłem sie"). Szczęściara z niej, PanKota nie daje się namówić do takiej formy przeganiania splinu i chodzi zamykać i otwierać te swoje okienka w biurze, gdzie pracują odstawione laski, więc muszę się przytulać do kubka z herbatą.
Zdjęć z prób wieszania prania jedną ręką (Mimbu twardo w swetrze), mycia zębów z kotem na plecach (następnym razem założę sweter auua) tudzież prób wyjścia po zakupy (Mimbu na czapce) nawet nie robię, bo to aż wstyd być takim niewolnikiem rozpuszczonego smarkula.

W ramach akcji "nie daj się splinowi" czasem wychodzimy - Mimbu złe - albo przyjmujemy - Mimbu lubi, choć czasem się nudzi, jeśli goście bardziej koncentrują się na przeganianiu splina za pomocą napojów procentowych niż na machaniu przed nią sznurkiem:


Na zimnoburego splina dobrze robi ciepłe żarcie, na ten przykład dzisiejsza focaccia z rozmarynem/solą maczana w oliwie oprószonej pieprzem. Mimbloza czasem jest zamykana w osiatkowanej przenosce na czas gotowania, bo włazi do mąki i koniecznie musi zjeść drożdże. Ale w jedzeniu nie przeszkadza, jeśli tylko nie wyczuwa kuraka:

porada praktyczna: - jak przekonać osobistego mężczyznę, żeby popastwił się nad twardym i wymagającym 20-minutowego ugniatania ciastem? Kochany, ugniataj, będziesz miał od tego taaakie buły.

Brak komentarzy: