- zapomniałam, jaki kolor ma słoneczne niebo
- kota znika w najgłębszym kącie szafy, gdzie śpi na zimowych szalach, a nad nią wiszą letnie kiecki
- prysznic biorę pół godziny, stojąc pod niemal wrzącą wodą i potem muszę smarować się balsamem
- kota mimo prawie 4 kilo oraz długich łap wpełza mi pod sweter, a jako że grzeje splot słoneczny, to wybaczam jej, że bezpowrotnie rozciąga ulubiony wyrób dziewiarski, a wysik jest czynnością wręcz akrobatyczną, kiedy jedną ręką podtrzymuje się chrapiącego zwierza
- koło monitora stoi podgrzewacz na USBa, ale i tak herbata w połowie kubka jest letnia
- po zmroku kota mości się pod lampą i bardzo jej zazdrościmy, że się cała mieści
- PanKota wywleka z czeluści szaf piecyk olejowy, ale sam nie daje się wywlec do ciepłych krajów, na zawsze, pod złote słońce i nawet nie będę narzekać na pająki i inne robactwo
- kota nocą wpełza pod kołdrę, układa się na w okolicach ogólnie pojętego podołka, po czym przepełza do stóp, których lodowatość szczęśliwie jej nie przeszkadza
9/15/2008
(barytonem z pełną powagą) Jesień. Jesień. Jesień.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz